Nazywam się Lamia Merc Śpiewam komponuję i piszę prosto z serca i chociaż to pewnie slogan już tak wytarty jak stary koc na Sorze opisuje mnie najlepiej. Muzyką zajmuje się bardzo krótko przez czysty przypadek i szczerze mówiąc nie bardzo wiem co mam napisać kiedy pytacie mnie o mój dorobek artystyczny...
W tym podpunkcie należało by chyba pochwalić się jakimś osiągnięciem muzycznym, zdobytą nagrodą chociażby w przedszkolu w postaci wygranego pluszaka, ale niestety nie mogę pochwalić się nawet tym.
Od kiedy pamiętam muzykę pochłaniałam zachłannie niczym lody pistacjowe. W naszym domu zawsze było jej pełno bo ojciec grał na perkusji, z PRL-owskiej meblościanki wysypywały się kasety i płyty jazzowe bluesowe punkowe czy reggae. Od Milesa Davisa, BillIe Holiday po AC/DC, Sex Pistols czy Led Zeppelin, zażerałam się Nią od zmierzchu do świtu. Pamiętam że mama w nocy zdejmowała mi z uszu słuchawki od walkmana, bo zasypiałam w nich nagminnie deformująć przy tym ten cienki metalowy drucik i gubiąc gąbeczki.
Chichot losu sprawił że nigdy jako dziecko nie zaśpiewałam chociażby jednej nutki na głos bo przepotwornie mnie to krępowało. Nie mogłam się przełamać za chińskiego Boga. Na apelach szkolnych, kiedy obowiązkowo trzeba było śpiewać jakąs okropna piosenkę, chowałam głowę pod sweter albo udawałam karpia.
Mijały lata, była szkoła średnia, matura jakaś szkoła plastyczno-podobna potem rozgrzebane studia jedne drugie trzecie. Jakieś głupie nic nie znaczące prace i zajęcia które nie dawały mi niestety jakiegokolwiek spełnienia i satysfakcji i szukanie swojego własnego miejsca w tej czasoprzestrzeni.
Czas leciał ślamazarnie...
Siedząc w nocy na schodach po robocie, miedzy jedny m a drugim fajkiem moja przyjaciółka Mańka wpadła na pomysł że zabiera mnie w na "Sabat czarownic"... i że będziemy śpiewać grać tańczyć i ze bedzie duzo wina i dobrego żarcia. Na szczęście Zgodziłam się.
I tak usłyszałam swój głos po raz pierwszy.
Co się wtedy stało? Nie wiem. To było Tak jakby zacięła się płyta winylowa z jednej strony i ktoś by przerzucił moje życie na stronę B. Dziwnie opisywać coś takiego ale czułam wtedy doskonale żę dotkneło mnie własnie coś magicznego i wiem napewno ze naznaczyło mnie to na zawsze. Płakałam ze szczęścia bo wiedziałam że w tej jednej chwili wszystko zmieniło się bezpowrotnie Podobno brzmię dziwnie... ktoś powiedział że gdyby muppet i koza mieli dziecko to ...ŚPIEWAŁO BY JAK JA? Hmmm...
W zasadzie dokładnie wtedy kiedy zaczełam śpiewać zaczęłam pisać, zaczęłam żyć, zaczęło się wszystko zmieniać.
Teraz śpiewam cały czas, chyba próbuje zagłuszyć lata ciszy. Przez te parę lat napisałam sporo piosenek a teraz żeby nie marnować więcej czasu postanowiłam się nimi podzielić, wybrałam dwie z nich które bardzo wiele dla mnie znaczą. Nagrane zostały w studio u Jana Smoczyńskiego razem z moimi przyjaciółmi Filipem Gunzelem, Marcinem Sekułą i Krzysiem Pacanem.